Stacja końcowa Horyniec

Stawy karpiowe w okolicach Rudy Różanieckiej były dla niej od dawna miejscem miłej rodzinnej kanikuły, gdzie spędzała wolny od pracy zawodowej czas, będąc wówczas wziętą rzeszowską anglistką. Nie przypuszczała, że kiedyś zwiąże swój los na dobre i złe właśnie z karpiem.

– Wszystko zaczęło się od wspólnych przodków mojego męża Cezarego i jego kuzyna Huberta Andruszewskiego, którzy posiadali majątek na ziemiach obecnie przedzielonych granicą naszego kraju z Ukrainą. Do dziś tuż za granicą leży wieś Smolin, a jej nazwa ma dla naszej rodziny wyjątkowo sentymentalne znaczenie– wspomina Agnieszka Andruszewska. – Ważną postacią dla nas jest Wojciech Andruszewski, stryj mojego męża, który jako ichtiolog pracował najpierw w gospodarstwie rybackim w Starzawie, a następnie od lat 80. aż do swojej śmierci w 2001 roku jako dyrektor w  Rudzie Różanieckiej.Udziały w utworzonej przez niego spółce pracowniczej objął potem syn Hubert, a w momencie ostatniego etapu prywatyzacji, czyli wykupu stawów po byłym PGRyb. Ruda Różaniecka w 2015 roku, w skład zarządu nowej firmy weszliśmy również ja z mężem. Co ciekawe, kiedy mój mąż wertował historyczne dokumenty dotyczące majątku naszej rodziny oddalonego od Rudy Różanieckiej raptem o 30 km, natknął się na odcisk pieczęci, który brzmiał frapująco: „Zarząd Dóbr Smolin – stacja końcowa Horyniec”. Tak właśnie powstała obecna nazwa naszej firmy – Zarząd Dóbr Smolin, co jest wprost nawiązaniem do naszych tradycji rodzinnych i dowodem ogromnego przywiązania do ziemi na wschodnich rubieżach naszego kraju – mówi Agnieszka Andruszewska.

Najlepsza ryba pod słońcem

Po niełatwym rozstaniu z dotychczasowymi sprawami zawodowymi, rzuciła się w wir dla niej zupełnie nowej materii rybackiej. Żeby lepiej orientować się jak w nowym otoczeniu się poruszać, skończyła w tym czasie m.in. podyplomowe studia rybackie na UWM Olsztyn. Zbiegło się to również z kłopotami związanymi z rodzącą się ustawą Prawo wodne, a konkretnie z planowanymi nowymi stawkami opłat za pobór wody na stawy,które były dla rybaków nie do przyjęcia. Natychmiast zaczęła działać, organizować spotkania rybaków z politykami i mimo że była nowa w branży, szybko dała się poznać jako osoba energiczna i konsekwentna. Dziś może mieć satysfakcję z efektów tamtej akcji. Szybko też dostrzegła ogromny potencjał w karpiu i jego otoczeniu.

– Na początku zauważyłam ten dysonans pomiędzy opiniami o karpiu, którego wielu nie lubiło, bo rzekomo śmierdział mułem i był ościsty – a moim własnym przekonaniem. Dla mnie karp, to najlepsza ryba pod słońcem, a gdy jeszcze dodać do tego w jakich warunkach jest hodowany, czym się odżywia i co jego hodowla daje środowisku naturalnemu, to powstaje dopiero prawdziwy obraz tej ryby jako zjawisko nie tylko kulinarne przecież. Było mi łatwiej to wszystko dostrzec, bo przychodziłam z zewnątrz, ze świeżym spojrzeniem. Byłam przekonana, że na stawach można żyć nie tylko z hurtowej sprzedaży ryb, że jest tam wiele innych możliwości, które z czasem zaczęliśmy uruchamiać – tłumaczy Agnieszka Andruszewska.

 

Karp pod żaglami

Oprócz normalnej gospodarki karpiowej, którą nadzoruje Hubert Andruszewski, wydzieliliśmy 4 stawy, gdzie realizowany jest pomysł o nazwie „Cztery Stawy – kuchnia, natura, relaks”. Turyści mogą tam posmakować karpia i zażyć kontaktu z naturą. Ostatnim naszym nabytkiem są klimatyczne jurty i namioty safari, gdzie wygodnie mogą wypoczywać całe rodziny.

– Jeszcze parę lat temu nie było tam dojazdu i energii elektrycznej. Teraz działa kuchnia, gdzie oprócz tradycyjnych dań z karpia, turyści zajadają się karpiową kanapką i fishburgerem z nacinanym filetem z karpia. Wszystko to pod dachem z sukna, takimi żaglami – śmieje się Agnieszka Andruszewska. – Wizytówką gospodarstwa są też przetwory, w tym pasztety, ryby wędzone i  w słoikach – produkty naszej przetwórni, które można kupić również poprzez sklep internetowy – dodaje Agnieszka Andruszewska.