Przez frytki do karpi

Gdy jako student rachunkowości na UMCS w Lublinie dowiedział się w 2002 roku, że jego Tata i wujek chcą stanąć do przetargu na zakup gospodarstwa rybackiego w Jedlance, nie do końca rozumiał powody tego przedsięwzięcia. Jedyne co mu przychodziło wówczas do głowy, to stosunkowo niska cena w kolejnym już przetargu i ewentualna perspektywa wzrostu wartości ziemi po wejściu Polski do UE. Jednego był za to pewien – nigdy nie będzie pracował w tym całym rybactwie. Jednak jak się potem okazało, życie potrafi płatać niezłe psikusy.

– Nie ma co ukrywać, że w tamtych czasach rolnictwo jawiło się młodym ludziom jako swego rodzaju obciach i to duży. Myślałem wówczas, że w przyszłości poprowadzę raczej jakiś własny biznes. No i zacząłem z marszu jeszcze jako student, ale nie w gospodarstwie, tylko w jego w pobliżu, w ośrodku wypoczynkowym nad jeziorem – wspomina Paweł Wielgosz. – To był prawdziwy strzał w dziesiątkę. W okolicy byłem jedynym, który oferował hot-dogi, frytki, hamburgery, kiełbaski i inne przekąski.  Jak już tak dobrze szło, to w kolejnym roku otworzyłem łowisko wędkarskie, bo powoli zacząłem dostrzegać szanse zarabiania już w samym gospodarstwie rybackim. Okazało się, że największą zaletą łowiska stało się bardzo efektywne promowanie marki ryb z Jedlanki. Wielu wędkarzy kupowało ryby, a niektórzy przyjeżdżali i nawet już nie zarzucali spławika, tylko od razu kierowali się do sklepu – śmieje się Paweł Wielgosz.

W potrzebie i granat był pod ręka i karabin…

Po kilku miesiącach pracy w gospodarstwie jego podejście do działalności rybackiej, nieoczekiwanie dla niego samego, bardzo się zmieniło. Wciągnęła go praca w terenie powiązana z rytmem przyrody i bezpośredni kontakt z rybakami. Jedyne, co na początku było nieco przytłaczające, to piętno bardzo rozpowszechnionego na tamtym terenie kłusownictwa i to kłusownictwa zabarwionego dodatkowo tradycjami partyzanckimi, łącznie z używaniem broni palnej.  Mimo to po kilku latach nie mógł sobie już wyobrazić jesieni bez odłowów albo wiosny bez zarybień. Przez to znacznie mu się wydłużyło studiowanie, bo pierwszeństwo wzięły stawy karpiowe. Gdy po kilkunastu latach pożegnał się z Jedlanką, by zapuścić korzenie najpierw na obiekcie Pniówek, a potem w Topornicy, miał już naprawdę spory bagaż doświadczeń jako hodowca karpi.

Karp przeżyje rewolucję

– To niesamowite, ale w sposobie działania gospodarstw rybackich od roku 2002 dokonała się wręcz rewolucja. Pamiętam, że gdy zaczynałem swoją przygodę z karpiem, prawie całość plonów sprzedawana była w formie żywej. Po upływie stosunkowo krótkiego okresu dwudziestu lat zmieniło się naprawdę wiele. Zarówno handel, jak i gospodarstwa rybackie musiały się w dużej mierze przystosować do sprzedaży karpi przetworzonych – tłumaczy Paweł Wielgosz. – Na naszych oczach w Polsce dokonał się szybki postęp cywilizacyjny. Już nie możemy generalizować, że kobiety zajmują się tylko wychowywaniem dzieci i prowadzeniem domu i na dodatek ręcznie przygotowują dania dla całej rodziny. A jeśli już mowa o kucharzeniu, to ja sam bardzo lubię pokucharzyć z rybami. Ważne, żeby było dla kogo – mówi Paweł Wielgosz.

Od kilku lat pełni funkcję Prezesa Zarządu Polskiego Karpia sp. z o.o. i jednocześnie Organizacji Producentów „Polski Karp”. Wierzy, że polskie karpiarstwo, mimo wielu problemów, idzie w dobrym kierunku. Sprzyja temu wyjątkowość karpia jako produktu naturalnego, co powinno być coraz bardziej doceniane przez społeczeństwo.

– Mimo oczywistych zalet karpia, nigdy nie uciekniemy od konieczności corocznej promocji. Nawet jeśli nie będzie w jakimś momencie środków zewnętrznych, to promocję należy kontynuować nawet w mniejszym wymiarze po to, żeby karp był stale w świadomości Polaków. Promocja i dostępność karpia na rynku, to według mnie dwie nogi, na których powinna opierać się przyszłość stawów karpiowych. Karp powinien być dostępny w sieciach marketów, ale także w gospodarstwach i na bazarach. Za tę lokalną sprzedaż, zgodnie z zasadą „od pola do stołu”, odpowiedzialne będą w największej mierze same gospodarstwa rybackie. I wtedy karp swobodnie przeżyje rewolucję społeczną ostatnich lat  – dodaje prezes Wielgosz.